UMKS Kielce – Tur Bielsk Podlaski 87:69, (26:16, 21:19, 21:25, 19:9)
Środowy mecz w Kielcach rozstrzygał o ćwierćfinałowej rywalizacji, bowiem we wcześniejszych pojedynkach obie drużyny wygrały po jeden raz (rywalizacja toczyła się do dwóch zwycięstw). Kielczanie, którzy są jednym z faworytów do awansu na zaplecze ekstraklasy nie dopuszczali nawet do siebie myśli, że mogliby odpaść już na tym etapie rozgrywek, z siódmą drużyną sezonu zasadniczego i zapowiadali wygraną.
Tak też było, chociaż wyższą przewagę gospodarze wypracowali sobie dopiero pod koniec pierwszej kwarty. Od stanu 14:14 zdobyli dwanaście punktów z rzędu. Pojedynek wyrównał się w drugiej kwarcie, kiedy po serii prostych błędów UMKS, goście doszli kielczan na cztery punkty (30:26). Druga część drugiej kwarty znów jednak należała do naszej drużyny. Po serii punktów Huberta Makucha, Łukasza Fąfary i skutecznego z dystansu Wojciecha Miernika było już 47:30.
W drugiej odsłonie kielczanie próbowali kontrolować spotkanie. Po kolejnym celnym rzucie z dystansu Wojciecha Miernika było już 59:45, jednak brak koncentracji w ataku i kilka błędów w obronie, bielszczanie znów zniwelowali większość strat. W ostatnich dziesięciu minutach spotkanie nie było porywające. Obie drużyny popełniły sporo błędów, co do furii doprowadzało szczególnie trenera gospodarzy Rafała Gila, który szalał przy linii bocznej. Jego drużyna dowiozła wysokie zwycięstwo do końca spotkania, jednak szkoleniowiec gospodarzy był po meczu niepocieszony i szybko zabrał swoją drużynę na rozmowę do szatni. – Nie może tak być, że popełniamy takie błędy na takim etapie rozgrywek – mówił Gil