Mateusz Kołodziej: Jesteś jednym z kilku, ale chyba najważniejszym wzmocnieniem UMKS Kielce. Czemu wybrałeś właśnie drużynę z Kielc?
Kamil Kamecki: - Drużyna z Kielc awansowała do pierwszej ligi, a ja chciałem dalej grać na tym poziomie rozgrywkowym. Poza tym znałem już kilku chłopaków z Kielc wcześniej. Z Łukaszem Fąfarą i Hubertem Makuchem grałem razem przez rok w drużynie z Krosna.
Mimo to nie miałeś obaw wybierając drużynę z Kielc? UMKS to beniaminek, a z Tobą w Krośnie wiązano duże nadzieje.
- Jeśli chodzi o moją sytuację w drużynie z Krosna, to nie chcę jej komentować. Po sezonie miałem kilka ofert, byłem w jednym klubie na testach, a propozycja z Kielc przyszła jakoś w połowie przerwy między sezonami. Słyszałem wiele dobrego o tym klubie, dlatego myślę, że dobrze wybrałem.
Jesteś zwolennikiem młodych trenerów? Twój jest starszy od Ciebie o zaledwie kilka lat.
- Jeśli sobie radzi, to dlaczego nie? Ja znałem trenera już wcześniej, jak jeszcze był zawodnikiem, a po tych kilku tygodniach w Kielcach nie mogę na nic narzekać. Zajęcia są ciekawe, widać, że trener żyje tym, co robi, a atmosfera w zespole bardzo dobra.
Macie młody zespół, najmłodszego trenera w lidze, a poziom rozgrywek wydaje się bardzo wysoki. Poradzicie sobie?
- Oczywiście poziomem pierwsza liga przewyższa drugą, gra jest bardziej poukładana, nie ma w niej miejsca na przypadkowość, jednak moim zdaniem, czołowe zespoły z drugiej ligi dorównują zespołom pierwszoligowym. Zaplecze ekstraklasy to nieco inna gra, ale mam nadzieję, że się w niej odnajdziemy.
O co więc będziecie walczyć w nowym sezonie? W Internecie można wyczytać komentarze, że jesteście głównym kandydatem do spadku.
- Przede wszystkim jest jeszcze za wcześnie, żeby cokolwiek teraz wyrokować. Wszystko zweryfikuje liga i pierwsze kolejki. W Tamtym roku też mieliśmy z drużyną z Krosna bić się o czołowe miejsca, a skończyło się na ciężkiej walce o utrzymanie. Drużyna z Pruszkowa natomiast, na którą nikt nie liczył, zajęła wysokie czwarte miejsce. Ponadto nazwiska nie grają, jeśli zawsze będziemy wychodzili na mecz z pełnym zaangażowaniem, a na boisku zostawimy serce, wszystko może się zdarzyć.
*Dziękuję za rozmowę.